sobota, 9 listopada 2013

Hello!

  Mamy piękny, spokojny wieczór, powietrze jest rześkie i świeże, chodniki mokre od padającego kilka godzin temu deszczu. Właśnie taką pogodę uwielbiam, gdy chcę wybrać się na spacer. Cudownie tak chodzić wzdłuż rzeki, obserwując miliony świateł odbijających się od centrum miasta, słysząc delikatne bulgotanie wody i mogąc spokojnie zebrać myśli. Glasgow trochę przypomina mi Warszawę - centrum jest piękne i nowoczesne, pełne przeszklonych budynków, sąsiadujących ze starymi, urokliwymi kamienicami, a obrzeża miasta są skupiskiem osiedli małych domków jednorodzinnych albo bloków z tak zwanej wielkiej płyty. Przez miasto przepływa także rzeka Clyde, niczym Wisła przez Warszawę, łącząc dwie strefy miasta. Oczywiście, Glasgow jest dużo mniejszych rozmiarów niż nasza stolica, ale można powiedzieć, że właśnie to tworzy magię tego miejsca. Zwłaszcza teraz, gdy wokoło rozbrzmiewają swoim blaskiem świąteczne lampki, poprzeplatane przez okna, balkony, drzewka i witryny sklepów. 


Centrum miasta - widok z drugiej strony rzeki. Taki mam widok spacerując do centrum!


   A skoro o zakwaterowaniu mowa, chciałabym powiedzieć, jak to mniej więcej wygląda finansowo. Nie oszukujmy się - to bardzo ważna kwestia. Nawet jeśli studiujemy za darmo, a do wynajęcia mamy pokój za 1000 funtów, to co to za oszczędność? Spokojnie, w Szkocji na pewno nie pójdziemy z torbami!

  Wiele osób zdających sobie sprawę z kosztu życia w Anglii i będącym jej stolicą Londynie, ma błędne wyobrażenie, że podobnie będzie w Szkocji, skoro walutą jest funt, a głową państwa Królowa Elżbieta II. Tak się jednak składa, że jest zupełnie na odwrót. O ile koszt wynajęcia pokoju we wspomnianym wcześniej Londynie przewyższa średnią krajową w Polsce, w Glasgow życie jest znacznie tańsze. Przykładowo, za cenę pokoju w Londynie, w Glasgow wynajmiemy samodzielne mieszkanie w dobrym stanie i spokojnej okolicy. I choć średnia krajowa na godzinę jest odrobinę niższa, jeśli podejmiemy tak zwaną part-time job, jesteśmy w stanie utrzymać się pracując nawet 3 - 4 dni w tygodniu! I tu od razu rozjaśnię: zajęć na Uniwersytecie tygodniowo jest bardzo mało, ja mam 8 godzin rozłożone na 3 dni robocze, czyli jestem do dyspozycji pracodawcy nawet 4 dni w tygodniu, w dowolnie wybranych godzinach. Oczywiście, wszystko zależy od naszego schedule i kierunku, na jakim się znajdujemy. Statystyki podają, że same zajęcia na uczelni stanowią zazwyczaj około 17-20% całego czasu studenta. Reszta, to zarządzanie swoim czasem i praca samodzielna! Tak, trzeba się trochę zmobilizować :-) 


St George Square, centrum


  Trochę podywagowałam i czas powrócić do tematu głównego - pieniądza :) Kiedyś miałam okazję pomieszkać chwilę w Londynie. Wynajęłam pokój w Hounslow West, znajdującym się na obrzeżach miasta. Do centrum było ponad godzinę podróży metrem, a do Heathrow około pięciu minut. Wynajmowałam go od starszej pani, imieniem Lucy, która zażyczyła sobie 140 funtów tygodniowo. To była najlepsza i najtańsza oferta w tamtym czasie, dlatego nie miałam wyjścia. Proszę sobie wyobrazić, że teraz, za kilkadziesiąt funtów tygodniowo mniej, udało mi się wynająć duże mieszkanie w Glasgow! Płacę mniej, mieszkam prawie w samym centrum, mam wszędzie świetny dojazd i bardzo spokojną okolicę. Teraz, jakbyśmy chcieli wynająć pokój w dobrej lokalizacji, ceny kształtują się podobnie jak, uwaga... w Warszawie! Ładny, zadbany i umeblowany pokój z fajnym widokiem możemy wynająć za nawet 200 funtów miesięcznie! W większości rachunki są już wliczone, a Council Tax, pod warunkiem, że wszystkie osoby w mieszkaniu są studentami full-time, mamy całkowicie anulowany. I moja rada dla wszystkich - niekoniecznie szukajmy miejsca w akademikach. Mają najczęściej dużo gorsze warunki mieszkalne, a życzą sobie dużo więcej, niż za wynajęcie pokoju z ogłoszenia. Pamiętajmy, że z jakiegoś powodu Uniwersytety są takie piękne i nowoczesne - muszą mieć jakieś źródło dochodu, między innymi z zakwaterowania :)

  Niewiele droższy, choć wciąż bardzo tani pod względem kosztów utrzymania, jest Edynburg. Wynika to głównie z faktu, że jest to miasto zabytkowe, bardzo turystyczne i stanowiące siedzibę Królowej Elżbiety II, kiedy przyjeżdża do Szkocji. Ale także tutaj nie zbankrutujemy!

  Oczywiście, do kosztów tenancy, czyli wynajmu, dochodzi jeszcze koszt związany z codziennym życiem, jak jedzenie, podróże po mieście i rozrywka. Faktem jest, że funt robi swoje, i tak jak w Polsce możemy kupić coś za złotówkę albo dwa złote, tak tutaj wszystko, co najtańsze, w większości będzie kosztowało symbolicznego funta. Ale skoro na zmywaku można zarobić nawet 1200 funtów (czyli około 6000 złotych) to czemu się dziwić? Można świetnie sobie z tym radzić, posiadając umiejętność gospodarowania pieniędzmi. Zakupy robimy tylko w Asda Superstore albo w Tesco, bo są to najtańsze sklepy. Żywimy się produktami mrożonymi, których w UK pod dostatkiem, albo samodzielnie przyrządzonymi potrawami. Do pubu i restauracji chodzimy tylko z jakiegoś ważniejszego powodu, a telefon doładowujemy systemem pay-as-you-go na przykład w 3Three. I można sporo zaoszczędzić! Przy dobrych wiatrach, zostanie nam jeszcze na buty. 

  No, właśnie, skoro jechać na studia do Warszawy, to może by się już machnąć dalej i przyjechać do Szkocji? Różnica w cenie niewielka, ale za to dużo więcej możliwości! 

Miłego wieczoru :-)



2 komentarze:

  1. jestem ciekaw tych tanich mieszkań/pokoi w okolicach centrum. sam aktualnie będę na etapie poszukiwania nowego loku więc jak coś wiesz to daj znać schockowy@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń